Miejska sesja narzeczeńska w polu <3
Wiem. Wszystko wiem. Miejska sesja narzeczeńska to architektura. Budynki. Zgiełk miasta. Szum ulic. Wymieszane języki z całego świata. Zamęt.
Ale nie tylko…
Z Iwoną i Damianem łapaliśmy ostatnie promienie wrześniowego słońca. Ciepły jeszcze poranek. Delikatne mgły. Wyczekaliśmy pogodę taką, jaka miała być. Miejsce też zmienialiśmy. Z krzaków na Dąbiu trafiliśmy w pole kukurydzy. W Krakowie. Prawie w centrum.
Mówiłam Wam już, że w każdym mieście znajdzie się jeszcze nieodkryty fragment? A mówiłam, że zdecydowanie bardziej lubię sesje w naturalnym otoczeniu? To pewnie też… nie mam nic przeciwko miastu. Naprawdę. Sesje tam bywają cudne. Ale czasami przychodzi taka pora roku i taki dzień, że zwyczajnie aż żal zagłębiać się w centrum. Korzystamy więc z dobrodziejstw natury. Łapiemy światło. I działamy.
A kiedy trafią si tak wspaniali ludzie jak Iwona i Damian… To był ten rodzaj sesji, na który się czeka. Kompletnie na luzie. Z minutową pogadanką na temat, jak ja to widzę i… poszło! Naturalność. Uśmiech. Ciągle w ruchu. Nie ma się co dziwić – Damian to piłkarz w końcu! Podnoszenia. Gonienie się. Ciągły ruch. I w siebie zapatrzenie. Takie do końca. Takie pełne miłości.
Sesja przebiegała nam więc pod znakiem żartów i śmiechu. Na co absolutnie nie narzekam! Tak właśnie powinno być. Dziękuję Wam za to <3
Kochani, z niecierpliwością czekam na Wasz ślub!
A tymczasem miejska sesja narzeczeńska. Lub niemiejska.
Nie mogę się na nich napatrzeć. Uwierzcie mi, miałam olbrzymi problem z wyborem zdjęć, bo na każdym wyszli fantastycznie. Wszystkim fotografom życzę takich par i takich dylematów. Iwona, Damian – współpraca z Wami to przyjemność.
Jeśli jeszcze nie macie dosyć, zobaczcie inne sesje narzeczeńskie, np. romantyczną sesję narzeczeńską w Krakowie lub krakowską sesję narzeczeńską